Przedstawienie pt. Lekcja fizyki z Janem Szczepanikiem

 

 

 

1. Charakterystyka: Celem przedstawienia jest zapoznanie młodzieży z sylwetką i wynalazkami Jana Szczepanika, żyjącego na przełomie XIX i XX wieku, światowej sławy konstruktora, nazywanego „polskim Edisonem” czy „Da Vinci z Galicji”. Właściwie nie było dziedziny, którą by się nie zajmował, a jego osobliwe wynalazki to min.: kamery do zdjęć kolorowych, którymi kręcono filmy i aparaty projekcyjne, na je wyświetlano, kalorymetr (aparat kontrolny do pomiaru barw, karabin elektryczny, telegraf iskrowy, fotosculptor do modelowania rzeźb, pancerz ochronny, patrony do produkcji tkanin wzorzystych, rysował także plany budowy sterowców.

Jan Szczepanik był też nauczycielem i dlatego na przedstawienie składa się lekcja fizyki, w czasie której uczniowie zadają mu min. pytania dotyczące jego wynalazków. Do lekcji warto wprowadzić szkolny humor i typowe sytuacje z lekcji.

 

2. Scenografia: jak w sali lekcyjnej: tablica, ławki, rekwizyty z tamtej epoki czy wynalazki Szczepanika.

 

3. Osoby: Nauczyciel – Jan Szczepanik, Uczniowie: Kasia, Basia, Karolina, i inni.

 

 

4. Scenariusz szczegółowy:

 

I. Wstęp: (mówiony przez jednego z uczniów) Jan Szczepanik – przyszły wynalazca światowej sławy – pod koniec XIX wieku był nauczycielem w szkołach okolic Krosna. Nauczycielem był dobrym, choć niekiedy „nieobecnym myślami” na lekcji, ale potrafił też zainteresować młodzież swymi pomysłami. W Potoku i Lubatówce uczył śpiewu, sam grał na skrzypcach i wiele śpiewał, natomiast w Korczynie uczył fizyki. Ówczesny program szkoły galicyjskiej zalecał wiele zajęć praktycznych, popierających teorię, a Szczepanik potrafił przełożyć opisy na rzeczywistość. Podobno uczniowie z utęsknieniem czekali na jego wykłady pełne ciekawostek, pomysłów, a przy tym zabarwione humorem. Zobaczmy zatem, jak prawdopodobnie wyglądała lekcja fizyki z Janem Szczepanikiem.

 

 

 

II. Lekcja fizyki prowadzona przez J. Szczepanika w XIX wieku.

 

N- Dzień dobry.

U- Dzień dobry ( zaciągając)

N- Proszę siadać (sprawdza obecność)  tu lista obecności wg potrzeb, np.

1.     Antonówna Basia

2.     Kowalczykówna Karolina

3.     Świderkówna Katarzyna

4.     itd.

 

 

N- Powtórzmy, co omawialiśmy na ostatniej lekcji. (przewraca kartki w dzienniku, szukając rubryki) Którego to dzisiaj mamy? (popłoch w klasie, kładą się na ławkach) Trzynastego, no proszę trzynastka do odpowiedzi.

U- (z tyłu) Jeszcze takich cudów nie ma, żeby cyfry mogły odpowiadać.

N- Kto tam z tyłu taki rozmowny, niech się wykaże.

K- (błagalnie) Panie profesorze, proszę nam najpierw coś opowiedzieć. Właściwie jak to się wszystko zaczęło?

N- Co wszystko Kasiu?

K- Oczywiście te wszystkie pomysły, jakieś dziwne wynalazki i tak dalej.

N- Naprawdę chcecie wiedzieć?

K- Niech profesor nie pyta, przecież pan wie, że bardzo to lubimy

U- Taak! (chórem) Prosimy.

N- Zaczęło się od tego, że jako dziecko zawsze ciekawiło mnie, co znajduje się w tykającym zegarku. Gdy podrosłem na tyle, żeby dać radę go rozebrać, sprawdziłem, co w nim było. I tak wciągnęło mnie konstruowanie. Zrobiłem z tego zegarka blaszaną lokomotywę, kilka wagoników i szyny. Ja stworzyłem kolejkę, a w tym czasie budowano pierwszą kolej biegnącą przez Krosno. A teraz od ładnych paru lat pracuję nad przyrządem służącym do przenoszenia barw i dźwięków jednocześnie.

K- Przecież od dawna jest już czarno – biały obraz w telewizji…

N- No właśnie, dobrze zauważyłaś Kasiu, czarno – biały. Mnie interesuje obraz kolorowy, jak żywy.

K- Taki jak pana barwne tkaniny? One też wyglądają jak żywe…

N- A ty skąd o tym wiesz, co?

K- A… ja widziałam je w Krakowie, są bardzo piękne. Nawet gdzieś w gazecie czytałam, że dzięki panu wyprodukowanie obrazu barwnego trwa niezmiernie krótko w porównaniu do starego systemu tkackiego, który pan unowocześnił.

N- Skąd ty masz takie wiadomości? Masz rację, jedwabny portret Marka Twaina, który wykonałem, kosztował mnie 15 szylingow i pól godziny pracy.

K- A starym systemem, ile to trwało?

N- Około 5 tygodni, a kosztowało 16 funtów.

K- A dlaczego pan podaje ceny w funtach?

N- Bo tak napisała gazeta w Anglii, która prezentowała moje prace.

K- aha… jaki pan sławny…

N- Eee tam od razu sławny, po prostu udało mi się wpaść na coś przed innymi.

 

N- No zacznijmy w końcu lekcję, na dzisiaj mamy w planie Księżyc i jego właściwości, więc napiszemy temat. (dyktuje temat, uczniowie wciąż mu przerywają dopytując się)

 

B- Panie profesorze?, czy to prawda, że karabin elektryczny, który pan wynalazł potrafi w ciągu minuty oddać kilkanaście pocisków?

N- Tak to prawda.

B- A nie wie pan, czy dobrze się będzie z niego strzelało do bażantów?

N- Jak zwykle inteligentne pytanie z twojej strony! Czemu o to pytasz?

B- Bo myślę, że jak austriackie władze się nim zainteresowały, to zaczną nim polować  po lasach na bażanty i nie będę miała co jeść.

N- Adelajda, czy ty musisz cały czas coś przeżuwać! Schowaj mi tego lizaka! Jesteś na lekcji.

B- Ale psorze, bo jak ja się czymś martwię to się denerwuję, a jak się denerwuję to jestem głodna i muszę znów coś przeżuwać.

N- W tej chwili schowaj mi tę bułkę! Co ty sobie wyobrażasz?!

B- Panie psorze, a ja mam jeszcze jeden dylemat: bo jak z tego karabinu wylatuje tyle kul na sekundę, to wielu ludzi może zginąć niewinnie i w ogóle.

N- A o tym też pomyślałem. Wiecie jak przez ostatni czas pracowałem nad rewelacyjną  tkaniną. Gdyby nie to, że leży w biurze patentowym, pokazałbym wam ją.

B- To co to za tkanina?!

KLASA CHÓREM- Profesorze?!!

N- To jest taka tkanina, że nawet kula z mojego karabinu nie jest w stanie jej przebić, szyją z niej teraz kamizelki kuloodporne. Gdyby nie to, że znajduje się teraz w biurze patentowym, pokazałbym ją wam.

B- Ach, jaka szkoda, ja bardzo lubię oglądać wynalazki pana profesora.

N- Ala zaraz, zaraz, chyba tu leży jej prototyp. (wyciąga kamizelkę przypominającą dzisiejszą kamizelkę kuloodporną i jeden z uczniów przymierza ją) 

 

B- Eee tam, to chyba jest niemożliwe…

Kasia A- (po cichu) A mówiłam, że mam zaraźliwą amnezję.

N- Spokój Karolina, patrzcie ile czasu zmarnowaliśmy na nic ( patrzy na zegarek). Ale z resztą pogoda jest dziś też taka jakaś nijaka, temat o Księżycu zrealizujecie sobie w domu, ja wam tylko powiem jutro o nim cos więcej. Dobra?

KLASA CHÓREM- Dobrze profesorze!!!

N- Ale co to? Już dzwonek? Do widzenia, kończymy na dzisiaj. Nie zapomnijcie o Księżycu, bo i tak chodzicie z nosem w chmurach. (uczniowie wybiegają, Szczepanik podchodzi do stołu i eksperymentuje, w tym czasie uczniowie przebierają się, a jedna osoba czyta zza kurtyny)

 

III. Słowa zza kurtyny: Ówczesny program szkoły galicyjskiej zalecał wiele zajęć praktycznych popierających teorię, a Jan Szczepanik potrafił przełożyć opisy na rzeczywistość. Po lekcjach często eksperymentował w szkolnej pracowni. Kiedy w Korczynie uczył fizyki, w jego głowie już wtedy najprawdopodobniej zaczął kiełkować pomysł przekazywania dźwięków na odległość.

Wyobraźmy sobie, że pewnego razu podczas eksperymentowania przeniósł się w przyszłość i trafił na lekcję fizyki do współczesnej szkoły. Oto jak wyglądałaby najprawdopodobniej lekcja z Janem Szczepanikiem dziś. (cichy podkład muzyczny, np. E. Moricone)

 

(Podczas eksperymentowania coś wybucha i Jan Szczepanik pada zemdlony)

 

IV. Lekcja fizyki z Janem Szczepanikiem na początku XXI wieku. (Wchodzą 2 uczniowie ubrani nowocześnie. Widzą, że Szczepanik leży, podchodzą, budzą go i zanoszą na krzesło)

(Wchodzą pozostali uczniowie)

U I: Sorki profesorze za spóźnienie, ale nie wiedzieliśmy, w jakiej mamy sali.

 

N:  O co chodzi, gdzie ja jestem? (próbuje uciekać, zatrzymany przez uczniów siada potulnie za biurkiem)

U II:  Spoko, spoko!!! Niech się profesor od razu nie denerwuje. Obiecujemy, że to było przedostatni raz.

N: Jak ty się do mnie odnosisz. Ty chyba zapomniałaś, gdzie jesteś i z kim rozmawiasz!!!

U I: Nie, nie. Skąd profesorowi przyszło coś takiego do głowy. Wiem doskonale, że jestem zwykłym uczniem, który w każdej chwili może zginąć pod kołami pani od matematyki. A ponieważ  nie chcę umierać tak młodo bardzo przepraszam za te głupie hasła.

N: Co to za klasa! Nie wiem skąd u was takie słownictwo? Siadaj, bo ci zaraz dam dwóję.

U II: Mowi się wsadzę pałę! Profesorze, my idziemy z postępem. Przecież już nikt nie używa tych przestarzałych wyrazów, no… prawie nikt. Musi ktoś rozpowszechnić nowe trendy językowe. To normalka w dzisiejszych czasach. Czaisz bazę? (Piosenka „O weź to poczuj”, uczniowie wstają i śpiewają krótko)

N: Coś takiego! Siadać! Chór poznańskich słowików się znalazł! Ale jestem skłonny wybaczyć niebieskookim, długonogim blondynkom.

U III: Ja nie chcę profesora martwić, ale reprezentowany przez pana „gatunek” ludzi już dawno wyginął. Można powiedzieć, że profesor jest ostatnim okazem, który pozostał przy życiu.

N: A więc sugerujecie mi, że powinienem zrezygnować z własnych prac naukowych i wynalazków, by zająć się studiowaniem tych waszych dziwnych pojęć?!!

U II: Brawooo!!! A więc profesor nie jest aż taki tępy!!!

N: Teraz przesadziliście. Czy wam się wydaje, że jesteście alfą i omegą, że wszystko już potraficie i nie ma na was mocnych?!! Bzdury!!! Wy potraficie tylko wszystko krytykować.

U I: Tak się tylko profesorowi wydaje! W dzisiejszym świecie jest tak jak jest, ale nie wszystko krytykujemy, bo tutaj jest jak jest. Przykładowo już od początku lekcji chciałam profesorowi powiedzieć, że ma pan stylowy zegarek. A ile zetów dał pan za niego? (śmiech w klasie)

N: Co takiego? To już jest zupełny brak kultury. Siadać, kogo dzisiaj nie ma w szkole?

 

U IV: Czy ktoś przedłużył sobie weekend? (rozgląda się) Są wszyscy panie profesorze.

N: Nie wierzę! Pełny skład? (czyta listę obecności myląc się) Bandi Ziuta (uczniowie odpowiadają na zmianę: jestem lub obecna) Hołotówna Marcysia, Lepper Karolina, Małysz Kunagunda, Paździoch Adelejda, Skórko Tadzio.

N: No już cisza, nie ma czasu, mamy duży temat do zrobienia, ale najpierw ktoś zreferuje mi wczorajszą lekcję. Są jacyś chętni? (po chwili) No jak zwykle tłumy chętnych. Może Karolina!

U V: Słucham pana, panie profesorze.

N: Opowiesz nam, o czym mówiliśmy na ostatniej lekcji.

U : Ależ Panie profesorze, obawiam się, że dziś jest to nie wykonalne.

N: A to niby dlaczego?

U: Bo dziś mam dzisiaj te trudne dni, które chciałabym wykreślić z kalendarza.

N: Karolina nie opowiadaj głupot, poza tym jak mnie bolał ząb, to go wyrwałem, tobie też by nie zaszkodziło pozbyć się chorych organów.

U: Ale jak ja mam wyrwać sobie ...

N: Chodź tu i mnie nie denerwuj.

U: No dobrze już dobrze, niech pan tak nie krzyczy, bo mi się zdaje, że ja mam chwilowe zaniki pamięci, jakąś zaraźliwą amnezję czy coś…

N: Zaniki pamięci mogą poczekać, a ty nam powiedz lepiej, co wiesz o księżycu?

U: A..... Księżyc? No więc tak, ekliptyka to koło wielkie na sferze niebieskiej, po którym słońce odbywa widomy ruch roczny, a w ogóle to Czarodziejka z księżyca to moja idolka, a ten Taksido...

N: Świetnie, tylko co to ma wspólnego z księżycem?

U: Jak to? Bardzo wiele, przecież sam pan mówił, że to wszystko, co się tam dzieje jest ze sobą ściśle powiązane, więc słońce z księżycem i czarodziejki też.

N : Wiesz, to może powiedz lepiej o słońcu.

U: Więc to jest tak: Słońce to ciało niebieskie.............O Boże! Popuściłam!

N: Co tym razem Karolciu, co?

U: Bo wie pan, w tej chwili sobie uświadomiłam, że moja mama też musi być ciałem niebieskim.

N: Co?

U: Ponieważ tata do niej często mówi ”Słońce ty moje”!

N: A wiesz Karolina, to całkiem możliwe, takie bzdury fizyczne, to może opowiadać tylko dziecko kosmitów. I co ja mam niby Ci postawić co?

U: Ja wiem proszę pana!

N: No słucham, może chociaż raz coś sensownego.

U: Ja bym obiektywnie proponowała 5 za pomysłowość i plusa za zbyt bujną wyobraźnię.

N: Taak........Siadaj już Karolina, bo jak Cię słucham, to mi na myśl przychodzi samobójstwo. Uczy  tu człowiek tyle lat, a nawet dziecko z podstawówki wie więcej..... No siadaj, bo mnie za chwile głowa rozboli, jak i Ciebie.

U: A to bardzo możliwe, bo wie pan, jest dwa rodzaje szkolnych bólów głowy. Pierwszy to mój, mnie głowa boli z niedoboru wiadomości, a pana z ich nadmiaru, i to jest właśnie ten drugi rodzaj. Ale już siadam i nie przeszkadzam. Dziękuję za 5 i za + oczywiście też, a gdyby chciał pan profesor coś nowego usłyszeć o słońcu, to ja zawsze będę do usług, chętnie podzielę się wiadomościami.

N: Jestem ci za to wdzięczny, ale siadaj już wreszcie.

Tyle macie do powiedzenia? Dobrze. Wyciągamy karteczki.

KLASA:  Nieeeeeeeeeeee

N: Nie ma żadnego nie. Przed sekundą mieliście tyle do powiedzenia, a teraz?.... Proszę (dzieli) I grupa, II grupa i piszemy. Gr. I pisze: Wyjaśnij pojęcia: Dyfrakcja, Interferencja, Polaryzacja. Gr. II – izochronizmy wahadła, kandela, lumen. (uczniowie dopytują się, kilka razy powtarza) Pytanie drugie dla grupy I: Prąd przemienny. Dla grupy II: Rezonans mechaniczny. Za 5 minut zbieram karteczki. (zabiera uczniowi ściągę)

N: A co to takiego?!! (pokazuje wszystkim ściągę)

U IV: Tego profesor też nie zna? To jest ściąga? Scią-ga. Pomoc dydaktyczna,

 

bez której żaden normalny uczeń nie pojawia się na lekcji.

 

N: Coś takiego. A skąd wiedziałaś , że będzie dzisiaj kartkówka?

U IV: Przecież nie pierwszy rok chodzimy do szkoły i doskonale wiemy, że niezadowoloną bronią każdego nauczyciela są niezapowiedziane kartkówki, przed którymi my, uczniowie musimy się jakoś bronić. Dlatego jako młodzież postępowa musimy być na tego typu ataki przygotowani....

N: Tak.... To zobaczymy, jak sobie radzicie na środku. Pani jako pierwsza otrzyma moje zaproszenie. Proszę. Reszta – schować kartki.(uczeń idzie na środek)

Klasa: ( do „ ofiary” ) Pamiętaj. Nie mów mu nic.

N: Co to jest Interferencja?

U IV: (cisza) Czy może pan powtórzyć pytanie?

N: No proszę , masz okazję się wypowiedzieć.

U IV: Nie mogę.

N: A to dlaczego?

U IV: Klasa kazała mi  profesorowi nic nie mówić. Wiem, ale nie powiem. Nie mogę się wyłamywać. Uznają mnie za zdrajcę, a skutki mogą być nie ciekawe. Wolę nie ryzykować....

N : Proszę, jaka ciekawa teoria. Ale to jest odpowiedź nie ma temat. Siadaj, dwa.

U IV: (zdziwiony) Dwa? Za to, że nic nie powiedziałam? (siada z uśmiechem)

N: Nie rozumiem, jak można się cieszyć z negatywnej oceny?

U IV: Negatywnej, ale pozytywnej. Nie każdy profesor „gratis” rozdaje dwóje. Z reguły są to „pały”.

N: Jak to?

U IV: Nie wierzę !!! To profesor tak jest w tyle, że nawet o reformie oświaty nie wie???

N: (zmienia temat) Proszę piszemy temat lekcji: Dualizm kolpuskularno- falowy. Nie ma sensu z wami dyskutować.

U V: Dua...- co? A po co nam to, do czego nam  to  potrzebne ?

N: Jak to po co? Co za pytanie?

U V: No przecież nam to się w życiu nie przyda to nie ma sensu „zaśmiecać” sobie głowy zbędnymi informacjami. My mamy teraz inne problemy.

N: Wy zawsze macie inne problemy nie związane z nauką.

U VI: Bo my profesorze jesteśmy inni inaczej, my jesteśmy oryginalni jak WATER JET – odkurzacz inny niż wszystkie.

N: Wróćmy do tematu, bo za chwilę wyjdę z siebie i stanę obok.

Powiedzcie mi coś o tym dualizmie wreszcie.

U VI: To profesor sam nie wie?

N: Wyobraź sobie, że przed chwilką zszedłem z drzewa i musisz mi to wytłumaczyć, tak żebym zrozumiał. (słychać dzwonek)

U I: Ale profesorze dzwonek!

N: W uszach chyba.

U I: Może być i w uszach, ale jest. (uczniowie pośpiesznie wychodzą)

N: Zaczekać, zadanie domowe! (nikt nie reaguje, Nauczyciel macha ręką i też wychodzi)

 

V. Jeden z uczniów: Okres spędzony w szkole należy do najweselszych i najmilej wspominanych. Ciekawe, jak będzie wyglądała lekcja w szkole w następnym stuleciu?

 

       KONIEC

  

 

 

                                                                      Opracowała Bogusława Kopczyk